Przybylski wraca na oesy ! | Po kilku latach przerwy na polskie odcinki specjalne powróciło nazwisko Przybylski. Za kierownicą A-grupowego, czerwono-niebieskiego Opla Corsa startującego w Rajdzie Tyskim MERA pojawił się jednak nie popularny Paweł "Chudy" Przybylski, lecz Arkadiusz Przybylski, dla którego był to powrót na trasy Pucharu PZM po prawie 10 latach przerwy. Na prawym fotelu zasiadł Witek Kubiniec. Niezwykle mocny, ale nerwowy i narowisty samochód "Wireda Rally Team" w barwach czechowickiej hurtowi olejów i smarów Wireda, a także Fuchs oraz Orlen Platinium podróżował po oesach szybko, jednak nie bez przygód.
Arek - Ogromnie się cieszę, że po tylu latach przerwy udało mi się wystartować. Prawie 10 lat od czasu gdy jeździłem jako "K" w Rajdach Rafinerii Czechowice ponownie zdecydowałem się zdobyć punkty do licencji krajowej i wystartowałem w Rajdzie Tyskim MERA. Przez te lata wiele się w rajdach zmieniło - pozostała nieopisana radość z szybkiej jazdy i niezapomniana, przyjacielska atmosfera. Tak naprawdę był to dla mnie pierwszy, "prawdziwy" rajd. Wszystko było nowe - mocny, A-grupowy samochód, którym zaliczyłem wcześniej "na ostro" zaledwie kilkanaście kilometrów, piekielnie mocne hamulce, wyczynowe opony, a przede wszystkim bardzo szybkie, ale zdradliwe trasy wokół Tychów i Bierunia.
Witek - Jestem pod ogromnym wrażeniem postawy Arka. Nie zapomniał na czym polega ta zabawa, a jego spokojna, rozsądna jazda bardzo mnie ucieszyła. Nie popełniliśmy prawie żadnych błędów, mimo że na odcinkach, z pozoru łatwych, czekało wiele pułapek. Arek niezwykle szybko nauczył się również opisu, a warto dodać, ze był to jego pierwszy kontakt z notatkami nawigacyjnymi. Były też przygody - drobne problemy sprawiał nam samochód - już na pierwszym oesie silnik uległ poważnej awarii, dlatego po każdym odcinku musieliśmy dolewać oleju, nie mając żadnej pewności ile motor jeszcze wytrzyma. Bardziej doświadczeni zawodnicy ostrzegali nas też by bardzo delikatnie traktować kłową skrzynię biegów, gdyż zaczęła z siebie wydawać nieprzyjemne odgłosy. Dla mnie osobiście największym problemem była awaria interkomu na pierwszej pętli, przez którą niemal całkowicie straciłem głos. Nasz samochód jest bardzo głośny i mimo moich wysiłków kierowca nie usłyszał ani słowa - starałem się więc szybko przetłumaczyć nasz opis na język migowy, co w ferworze walki nie było wcale takie proste.
Arek - Wspólnie z zespołem podjęliśmy taktyczną decyzję, że jedziemy po naukę, nie po wynik. Naszym celem było bezpieczne dotarcie do mety. W związku z problemami technicznymi musieliśmy też oszczędzać samochód. Plan wykonaliśmy w 100% z czego jestem ogromnie zadowolony. Nasz start nie byłby możliwy bez ogromnego wsparcia, za które z tego miejsca chciałbym serdecznie podziękować. Przede wszystkim prezesowi firmy Wireda, Panu Wiesławowi Handzlikowi z rodziną, Panu Romanowi Zięba i hurtowni Ambra, mojej żonie i córce za doping i wyrozumiałość, Bogdanowi Chomie, Adrianowi Walaszkowi, Bartkowi Borucie, Tomkowi Porębskiemu i Maćkowi Kucharczykowi za wsparcie nas swoim doświadczeniem, wszystkim pracownikom Wiredy a także szczególnie gorąco naszym mechanikom: Mariuszowi, Pawłowi i Adamowi . Do zobaczenia na kolejnych rajdach !
ip |