Castrol Skoda Auto Rally Team po Rajdzie Kormoran | Tomasz Płaczek i Adam Kamisiński, załoga Skody Fobii TDi, nie zdołali ukończyć niezwykle ciężkiego w tym roku Rajdu Kormoran. Szczególnie trudne warunki na trasie miały załogi startujące w dalszej kolejności. Po pierwszym etapie imprezy samochód był bardzo mocno uszkodzony, między innymi zniszczeniu uległo zawieszenie auta. Po naradzie z mechanikami załoga zdecydowała o wycofaniu się z rywalizacji. Dalsza jazda zaowocowałaby wyłącznie "zakatowaniem" samochodu, na walkę na odcinkach specjalnych nie było szans.
Tomasz Płaczek: - To było nieprawdopodobne, jak trudne warunki panowały na trasie, gdzie przeważały głębokie koleiny. Najwięcej problemu sprawiały olbrzymie kamienie leżące na środku drogi. Nie wiedziałem, czy mijać je z prawej, czy z lewej, czy brać je "okrakiem". Po najechanie na taki kamień można było urwać nawet pół podwozia. Innym poważnym problemem były koleiny. Były tak głębokie, że osłoną miski szorowaliśmy po szczycie wgłębień. Zresztą raz nawet ją uszkodziliśmy, mimo osłony. Nie można było mówić o jakiejkolwiek technice jazdy. Jak wpadliśmy w koleiny wyrzeźbione przez jadące przed nami samochody, to auto już jechało jak po torowisku, wyznaczoną trasa. Naszym celem było przede wszystkim testowanie samochodu, jak będzie się zachowywać w tak ekstremalnych warunkach. Było to mordercze zadanie dla naszej Fabii, ale musimy pamiętać, że auto rajdowe musi znieść znacznie więcej niż cywilne.
- Ten rajd zawsze był mało przychylny dla mnie. Nie chcę się tłumaczyć. Było trochę pecha, a może i winy kierowcy. Trzy kapcie na każdym odcinku. Na jednym zmienialiśmy koło prawie9 minut. To wszystko złożyło się na olbrzymie straty. Co gorsze jednak pękł proflex i wyciekał z niego olej. Nie było sensu więc walczyć dalej. Mimo to wjechaliśmu do parku ferme, ale po nocnych dyskusjach stwierdziliśmy z mechanikami, ze nie pojedziemy drugiego dnia. Bardzo żałuję. Był to strasznie trudny rajd, o czym świadczy wiele awarii, "dachowań" i ten przykry wypadek na trasie, po którym pilota z jednego Peugeotów odwieziono do szpitala. O tyle to przykre, ze byliśmy kolejną załogą jadącą za nimi. Rajd dobrze przygotowany, ale jak się okazało drogi są mordercze. Prawdopodobnie podkład pod szuter stanowiły potwornej wielkości kamienie polne. Jeden z nich wielkości telewizora turystycznego wziąłem "okrakiem", ale niestety zawadziłem miską olejową, która też uległa uszkodzeniu mimo twardej płyty podłogowej. Cóż bywa i tak, teraz czekamy na Rajd rzeszowski, ale to dopiero w sierpniu.
ip |